sobota, 21 listopada 2015

BABYMETAL - Babymetal (2015)

Już myślałem że słyszałem wszystko w swoim życiu i że raczej mało co mnie jest wstanie zaskoczyć. Jednak byłem w błędzie. Od dłuższego czasu wszelkie portale o muzyce metalowej wspominają o japońskiej formacji Baby Metal. Omijałem ich szerokim łukiem bo wiedziałem, że to jest coś z czym nie da się walczyć i z pewnością nie jest to muzyka dla fanów tradycyjnych dźwięków. No cóż wytwórnia Mystic Productions podesłała mi debiutancki album i przyszło się zmierzyć z największym koszmarem. „Baby Metal” bo tak się zwie wydany w tym roku krążek japońskiej formacji to dzieło, które ciężko jest opisać słowami i sklasyfikować. Same wokalistki mówią że grają nową odmianę metalu, który nazwały właśnie Baby metal. Jedno jest pewne, udało im się zaskoczyć heavy metalowy świat.

Muzyka nie jest łatwa w odbiorze i właściwie ciężko tez mówić o samym heavy metalu w kontekście Baby Metal. Bardziej to brzmi jak mieszanka techno i metalu, która ma być skierowana do młodszych słuchaczy, którzy chcą się bawić i tańczyć. W skład zespołu wchodzą :Su metal, Yuimetal, a także moametal. Jest to grupa wokalno taneczna, która powstała w 2010 r. Do zabawy może i się to nadaję, ale do stricte słuchania to raczej nie bardzo. Co z tego, że jest to muzyka melodyjna, nie brakuje chwytliwych melodii, nie brakuje mocnego uderzenia, skoro całość jest kiczowata i jakoś ciężko strawna. Szata graficzna nawet miła dla oka, samo brzmienie też ciężkie i przyprawia o dreszcze. Niestety sama muzyka i styl w jakim śpiewają wokalistki pozostawia wiele do życzenia. Na samym starcie mamy agresywny „Baby Metal death”, który w rzeczy samej ma cechy death metalu. Od strony instrumentalnej brzmi to nawet dobrze, ale cała reszta niestety odstrasza na samym starcie. „Megitsune” jest już bardziej progresywny, bardziej zalatujący w stronę melodyjnego metalu. Dyskotekowe klawisze i wokal dziewczynek potrafi podziałać na nerwy niestety. Jednak jako muzyka dla małych dzieci, które są potańczyć to się nadaję i to idealnie. Z każdym utworem wkraczamy w coraz większy kicz, w coraz większy świat abstrakcji. „Iine !” brzmi jak utwór z jakiejś mangi i w sumie bardziej szokuje styl i wykonanie niż sam tytuł. Pierwsze skojarzenie to Blumchen i to raczej nic pozytywnego. To już ciężko nazwać heavy metalem. „Akatsuki” pod względem instrumentalnym wypada całkiem dobrze i to w sumie jeden z ciekawszych momentów na płycie. Ciężko tutaj mówić o jakiś plusach i właściwie każdy utwór to prawdziwa męka dla uszu. Każda kompozycja jest niemal podobna do siebie i zespół nawet nie ma pomysłu jak urozmaicić swój materiał. „Catch me if You can” to bardzo dobry przykład chaosu jaki panuje w zespole. Ciężko stworzyć coś prostego i przemyślanego, tylko cały czas dostajemy papkę różnych gatunków muzycznych. Taki „Headbangeeeerrrr” ma może gdzieś tam ciekawą linię melodyjną, ale znów wykonanie i słodkość wywołuje obrzydzenie. Reszta utworów nie zasługuje na jakąkolwiek wzmiankę tutaj.


Jeśli szukasz muzyki przy której można tańczyć i bawić się to z pewnością Baby Metal się nadaję. Zespół próbuje mieszać różne gatunki muzyczne, chce przy tym być też zespołem tanecznym i w efekcie wyszedł dziwny album. Baby Metal zaskakuje że w ogóle coś takiego może istnieć i że można tego słuchać. Zespół pokazał nieco inne oblicze heavy metalu, pokazał że nawet dzieci mają prawo głosu i możliwość tworzenia swojej muzyki. Może właśnie te grono słuchaczy w pełni pojmie Baby Metal? Może jestem za stary na takie dziwactwa? Gdyby album był może taki jak „Iijme , Dame, Zattai” to może byłoby to znacznie ciekawsze? Jedno jest pewne Baby Metal poruszył swoim dziwactwem metalowy świat. Ciężko komukolwiek polecić ten album, bo muzycznie to jest prawdziwa tortura. Jeśli ktoś chce przesłuchać to tylko na swoją odpowiedzialność.

Ocena: 1/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz