czwartek, 26 listopada 2015

CHILDREN OF BODOM - I Workship Chaos (2015)

Śmierć to znak rozpoznawczy fińskiej formacji Children of Bodom. Mam jednak wrażenie że ten band, który tak wiele zrobił dla melodyjnego death metalu gdzieś ostatnim czasy zatracił się. Początek był znakomity i wtedy faktycznie ta marka coś znaczyła. Dzisiaj Children of Bodom raczej pracuje nad odbudowaniem swojej pozycji i powrotem do korzeni. Efekt może nie do końca wychodzi, bowiem zespół chce podtrzymać tendencje rozwoju i zaskakiwania swoich fanów. Można rzec, że „Halo of Blood” był pewnym punktem zwrotnym w karierze zespołu i znów było widać że zespół wraca do gry. Na szczęście udało się tą tendencję utrzymać i „I workship chaos” jest dobrym albumem, który wstydu grupie nie przynosi, ale nie jest też ich największym osiągnięciem.

To już dziewiąty album w historii zespołu, ale słychać że to już nieco inna muzyka. Niby dalej jest to melodyjny death metal, ale taki wymieszany z melodyjnym heavy metalem, thrash metalem czy power metalem. Minusem jest mniejsza liczba szybszych utworów, brak Roopa w zespole. Na pewno sporym atutem płyty jest mocne, soczyste brzmienie, które wypada lepiej niż na ostatnich płytach. Właściwie pod względem technicznym ta płyta jest wręcz idealna i można tylko chylić czoła przed muzyka. Słychać moc, agresję i taką energię bijącą z tej płyty. Alexi przejął wszelkie obowiązki i to on odpowiada za wszelkie zagrywki gitarowe. Z tego tytułu brakuje też nieco urozmaicenia i agresji. Tak uleciała, szybkość i jest jakby mniej tego elementu. Wokal z pewnością nie zawodzi i wiadomo że to wciąż znany nam Children of bodom. Znacznie więcej angażuje się klawiszowiec Janne Wirman, który potrafi wykreować odpowiedni tajemniczy klimat. W połączeniu z partiami gitarowymi daje to odpowiedni efekt. Co przyciąga uwagę od samego początku to pomysłowa okładka, która jest znacznie ciekawsza niż zawartość. W muzyce już takiej niespodzianki nie ma, choć pojawiają się momenty że pojawia się szok. Miałem tak kiedy usłyszałem promujący album „Morrigan”. Nieco marszowy, nieco komercyjny, ale wciągający swoim klimatem i niezwykłą melodią. To jest właśni taki nowy świeży Children of Bodom. Wcale mi to nie przeszkadza. Dalekie to od tego co zespół niegdyś grał, ale nowe oblicze nie jest takie złe.10 podstawowych kompozycji mamy i zaczyna się od całkiem energicznego „I Hurt”. Nutka thrash metalu pojawia się w mocniejszym „My Bodom”. Można rzec, że początek płyty jest przemyślany i ma na celu zaskoczyć fanów. Echa starego children of Bodom pojawiają się w rozpędzonym i melodyjnym „Horns” i to jest taki typowy kawałek tej formacji. Co fajnie wypada na nowym albumie to pewne urozmaicenia i wtrącenia, postawienie na klimat. To się sprawdza co słychać w „Prayer for Afficted”. Kolejną taką petardą na płycie jest tytułowy „I workship chaos” i mam wrażenie że przy końcówce płyty troszkę odpuszczono. Choć mamy jeszcze nieco bardziej power metalowy „Hold Your Tongue”. Słabszym ogniwem jest spokojniejszy „Suicide Bomber”. Całość zamyka szybszy „Widdershins” który też można śmiało zaliczyć do tych mocniejszych momentów nowego albumu.


Nowe album Children of Bodom to zawsze powód do radości, zwłaszcza że nowy album jest naprawdę solidny. Postawiono na mocne riffy, na ciekawe melodie i to za punktowało. Przede wszystkim plus za pewne elementy zaskoczenia jak choćby te w „Morrigan” no i za wysokiej klasy brzmienie. Teraz już pozostaje tylko popracować nad materiałem, by następnym razem był bez błędny. Póki co jest dobrze i czekam na rozwój tej sytuacji.

Ocena: 7.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz