czwartek, 5 listopada 2015

W.A.S.P - Golgotha (2015)

Golgota i samo ukrzyżowanie Chrystusa w tym miejscu stało się inspiracją dla formacji W.A.S.P i pomysłem na zrealizowanie kolejnego albumu. Jednak nie inspiracje są ważne tutaj, tylko sam poziom i kierunek jaki zespół obrał na „Golgotha”. Jeśli pamiętacie ostatni album „Babylon” z 2009 roku to można sobie wyobrazić co nas czeka na nowym krążku, bo to nic innego jak kontynuacja tamtego dzieła zarówno pod względem stylistycznym jak i jakościowym. W dodatku zespół postanowił bardziej klasyczny album, który będzie przesiąknięty latami 80, 90, a przede wszystkim latami 70. Słuchając najnowszego dzieła można faktycznie odnieść wrażenie, że zespół chciał stworzyć coś na miarę „The Crimson Idol” czy „The Headless Children” i naprawdę udało się ten plan wykonać.

Już patrząc na okładkę „Golgotha” to można odnieść wrażenie, że idealnie oddaje klimat zawartości i faktycznie pasuje do ery wyżej wspomnianych płyt. W.A.S.P to jeden z weteranów, który specjalizuje się w łączeniu hard rocka, heavy metalu i tak ta amerykańska formacja sukcesywnie działa od 1982r. Blackie Lawless mimo swoich lat i mimo upływu czasu wciąż potrafi zauroczyć swoim specyficznym wokalem i ciekawymi zagrywkami gitarowymi. To jest atut tej amerykańskiej formacji. Mają utalentowanych ludzi, którzy wiedzą jak stworzyć ciekawą linię melodyjną, jak wykreować prosty i zapadający w głowie refren. Cały czas trzymają się swojego stylu i starają się jak najlepiej odtworzyć lata 70,80, czy 90. Nawet można się pokusić o stwierdzenie, że ten zespół nigdy nie opuścił tego okresu i wciąż nim żyje. To słuchać w ich muzyce, w brzmieniu, to widać w okładce, to się nazywa wierność i oddanie. Sam album jest naprawdę wyborny w swojej kategorii. Spotyka się tradycyjny heavy metal i taki lekki, finezyjny hard rock, a ta mieszanka jest idealna. Co ciekawe „Scream” brzmi bliźniaczo do otwieracza z „Babylon”. Dobrze wypada też rytmiczny „Last Runaway” i w sumie zawsze W.A.S.P miał smykałkę do tworzenia takich przyjemnych dla ucha hitów. Nutka Ac/Dc czy Dire Straits można wyłapać w zadziornym „Shotgun”, który ukazuje co to znaczy dobry hard rock. Najciekawszym kawałkiem z tej płyty jest ocierający się pop czy balladę „Miss You”. Sam utwór był stworzony z myślą o „The Crimson Idol” i czuć klimat tamtych lat. Jest to lekka kompozycja, która porwać swoją finezją i pięknem. Kolejnym ważnym utworem na tej płycie jest nieco szybszy i zarazem bardziej rozbudowany „Slaves of The New World Order” w którym nie brakuje pewnych nawiązań do NWOBHM. Na koniec mamy chwytliwy „Hero of The World” i nieco mroczniejszy „Golgotha”.

Obeszło się bez niespodzianek jeśli chodzi o nowy album W.A.S.P. Właściwie dostaliśmy album będący swoistą kontynuacją „Babylon”. Podobna konstrukcja, konwencja, klimat i klasyczny wydźwięk. Zespół chciał nagrać album przepełniony schematami z lat 70, album zróżnicowany i prosty w swojej strukturze. To się udało i nowy album naprawdę dobrze wypada na tle innych płyt z ich dyskografii. Płyta godna polecenia nie tylko fanom W.A.S.P.

Ocena: 8/10

1 komentarz:

  1. Blackie to taki amerykański Lemmy K.
    Konsekewntnie robią swoje w czym są dobrzy,nie eksperymentują i na tym polega ich klasa.

    OdpowiedzUsuń